Znak Jonasza, czyli głoszenie słowa (Łk 11, 29-32)

Każdy znak niesie ze sobą jakieś przesłanie. Każe się nam zatrzymać albo ograniczyć prędkość na drodze lub wskazuje kierunek. Wierność znakom gwarantuje bezpieczeństwo, oraz dotarcie do właściwego miejsca.

Bóg też posługuje się znakami. Są nimi często ludzie, wybrani przez Niego, aby przypominali, gdzie tkwi cel naszej ziemskiej wędrówki. Ewangelista Łukasz pisząc do nawróconych z pogaństwa (konkretnie Greków), przywołuje postać proroka Jonasza. Jego posłannictwem było wzywanie do nawrócenia mieszkańców Niniwy, stolicy potężnej Asyrii. Wiemy, że nie podobała mu się ta misja, uciekał przed nią. Niemniej słowa o zbliżającym się zniszczeniu Niniwy, wywołały przedziwny rezonans w sercach Niniwitów. Nastąpiła zbiorowa mobilizacja. Podjęli post, okazali skruchę i w ten sposób uratowali siebie i miasto przed katastrofą. Widać, że grzechy nie są obojętne, mają swoje ostrze, które zwraca się przeciwko grzesznikowi i środowisku, w którym mieszka. Jednak pokuta, zmiana obyczajów sprawiają, że Bóg oddala konsekwencje ludzkich wykroczeń i obficie wylewa miłosierdzie. Posłannictwo Jonasza okazało się zbawienne. Ludzie ocaleli, natomiast prorok był smutny, że zbawienie ogarnęło także pogan. Bóg posłużył się człowiekiem-narzędziem, który nawoływał bez zaangażowania, zapału, spełniał tylko obowiązek, przed którym nie udało mu się zbiec. Znak Jonasza oznaczał w perspektywie Łukasza głoszenie wzywające do opamiętania, liczenia się z Bogiem, który jest świadkiem wszystkich czynów ludzkich.

Jezus w przeciwieństwie do Jonasza napotykał opór wśród słuchaczy, szczególnie tych najbardziej wykształconych i biegłych w Prawie Bożym. Był prorokiem zdecydowanie innym niż Jonasz. Potwierdzł swoje nauczanie własną krwią, zależało Mu na każdym słuchaczu, także na oponentach. Jego słowa niosły ze sobą łaskę, przekazywały miłość Boga. Domagały się tylko jednego, mianowicie przyjęcia, uznania się za grzesznika potrzebującego miłosierdzia. Niestety zetknęły się ze ścianą, murem nie do przebicia. Przyszła więc tragedia związana z narodową klęską w 70 r. Niniwa ocalała dzięki niechętnemu prorokowi, pełniącemu jednak wolę Bożą. Jerozolimę spotkała zagłada, stała się „zaoranym polem”, mimo że nakłaniał ją do nawrócenia wyjątkowy prorok, będący nie tylko człowiekiem, lecz Synem Bożym.

Obyśmy nie stali się „złym pokoleniem” (Łk 11, 29). Dociera do nas słowo Boże, które ma w sobie obiektywną moc, niezależną od jego głosicieli. Jedni mogą być jak Jonasz, w drugich może objawiać się Chrystus. Wszystko zależy teraz od serc słuchaczy, bo łaska obecna w słowie nie wyczerpuje się i nadal pozostaje żywa. Może być przyjęta, mimo ułomności współczesnych Jonaszów albo odrzucona przez zaangażowanych głosicieli, w których mieszka Chrystus. Przyjęcie słowa zależy naprawdę od nas.     

ks. Stanisław Witkowski MS