Gleba mojego serca

Ewangelia (Mt 13, 1-9)
Przypowieść o siewcy
Owego dnia Jezus wyszedł z domu i usiadł nad jeziorem. Wnet zebrały się koło Niego tłumy tak wielkie, że wszedł do łodzi i usiadł, a cały lud stał na brzegu. I mówił im wiele w przypowieściach tymi słowami:
«Oto siewca wyszedł siać. A gdy siał, jedne ziarna padły na drogę, nadleciały ptaki i wydziobały je. Inne padły na grunt skalisty, gdzie niewiele miały ziemi; i wnet powschodziły, bo gleba nie była głęboka. Lecz gdy słońce wzeszło, przypaliły się i uschły, bo nie miały korzenia. Inne znowu padły między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je. Inne wreszcie padły na ziemię żyzną i plon wydały, jedno stokrotny, drugie sześćdziesięciokrotny, a inne trzydziestokrotny.
Kto ma uszy, niechaj słucha!»

Przy okazji słuchania dzisiejszej Ewangelii nieuchronnie przypomina nam się niedzielna Eucharystia z dnia 16 lipca ze słuchaniem tej samej Ewangelii. Tylko w niedzielę mogła ona być czytana w wersji dzisiejszej – krótszej – oraz dłuższej, z dodatkowym wyjaśnieniem Jezusa paraboli o siewcy.

Niechaj dzisiaj wystarczy więc krótkie przypomnienie, że chociaż ziarno Słowa jest zawsze „plonodajne” niezależnie od ilości przyjętego Słowa, to gleba ludzkiego serca nie może być utożsamiana tylko z jedną jej formą: sama droga, tylko skała, do cna zachwaszczona czy całkowicie żyzna. A jeżeli chodzi o żyzność tej ziemi to nie może ona być całkowicie piaszczysta, całkowicie lessowa, całkowicie marglowa lub całkowicie czarnoziemna.

Gleba serca jest po trochę mieszaniną wszystkiego.

Może wypadałoby dzisiaj zastanowić się nad tym, co w tej glebie, którą stanowi moje serce, jest:

– ubite jak droga, od której Słowo Boże odbija się jak groch od ściany;

– co jest twarde jak skała, przez którą nie może się przebić Słowo i odrzucamy je własną wolą nie wierząc w skuteczność Słowa;

– co jest chwastem i kąkolem zagłuszającym moją wrażliwość na słowo

– i co stanowi radosną odpowiedź na Słowo wydającą owoce, i to takie owoce, których zbiór zachęca do „uzdatniania” gleby serca aby stawała się coraz bardziej urodzajna.

Gdyby serce dało się sprowadzić tylko do jednego rodzaju gleby to wielu by się zniechęciło, bo ich sytuacja życiowa prowadzi ich do rozpaczy, a inni mogliby spocząć na laurach w przekonaniu, że przecież nie zgrzeszyli i chodzą do kościoła.

Niech ta przypowieść o siewcy zachęca każdego z nas do tego, aby serce traktować całościowo, nie identifikując go z żadną jednorodną glebą, tylko uważnie przyglądać się temu, co może to serce metaforycznie „położyć” na drodze, na skale, w chwastach lub na żyznej ziemi.

Jeżeli tam poleży za długo to będzie jak droga, jak skała, jak chwast.

Ziemią urodzajną też może być ale niestety leżącą odłogiem, bo na działanie Słowa Bożego nie wystawioną, bo…

… przecież nikogo nie zabiłem.

ks. Karol Porczak MS