Obcy Krajowiec

Poniedziałek, III Tydzień Wielkanocny, Rok A, I

Uroczystość św. Wojciecha, biskupa i męczennika, Głównego Patrona Polski

Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy, wpadłszy w ziemię, nie obumrze, zostanie samo jedno, ale jeśli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. Kto zaś chciałby Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec».

(J 12, 24-26)


Pewna znana mi osoba słusznie nie używa słowa obco-krajowiec tylko obcy-krajowiec. Zawsze mnie to określenie bawi, ale jest w tym jakaś przesłanka do bardziej dosadnego wyrażania się w języku polskim w codziennym życiu.

Ten termin znakomicie pasuje do św. Wojciecha: przecież był dla Polski kimś obcym z pochodzenia. Czechy, z których się wywodził, były dla niego trudną krainą do nawracania. Przeciwności ze strony ludzi i możnych ciągle zmuszały Wojciecha do ucieczek. Szukał pomocy i rady w osobach władców, metropolitów, a nawet papieża Jana XV. Zdesperowany zaczął nawet życie zakonne u Benedyktynów. Jednak obowiązki wzywały go do powrotu do Pragi, których mimo dobrych chęci nie podjął, bo znowu mu w tym przeszkadzano. Skierował się na Węgry i tam udanie ewangelizował. Ale również to miejsce nie było mu dane na długo. Osobisty konflikt z książęcym rodem Werszowców, którego przedstawiciel dokonał samosądu na niewiernej żonie, doprowadził do odwetowego zabicia rodzeństwa św. Wojciecha w odpowiedzi na jego stanowcze potępienie postępowania Werszowców i rzucenia na cały ród klątwy. Po tych wydarzeniach Wojciech usiłował wrócić do Pragi ale ten zamiar skończył się na oczekiwaniu na pomoc cesarza Ottona III, który wobec nieugiętego sprzeciwu Czechów do przyjęcia swojego biskupa tymczasowo zgodził się na pracę ewangelizacyjną w Polsce, pod opieką króla Polski, Bolesława Chrobrego.

I tutaj Wojciech odnalazł swoją tożsamość. Początkowo głosił Słowo Boże na Pomorzu, a potem skierował się na Prusy. W tym czasie był to zupełnie pogański teren. Tam po bardzo krótkim czasie został zamordowany przez miejscowych zupełnie niechętnych do jakiejkolwiek wymiany zdań. Już pierwsze kontakty z ludnością Prus doprowadził św. Wojciecha do wniosku, że misja tutaj nie będzie miała żadnego powodzenia. Szczególnie, że odprawił zbrojną straż, aby nie prowokować opinii, że jest to wyprawa o podłożu podboju.

Tak więc tułając się po całej Europie w poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi odnalazł właściwie swoje miejsce ODEJŚCIA z tej ziemi – Prusy.
Obcy – przez pochodzenie. Ale swojak przez zaangażowanie w misję pod egidą polskiego monarchy.

Patrząc na św. Wojciecha można się samemu zidentyfikować w pracy, szczególnie gdy jest się za granicą Polski. Tutaj nie chodzi o pielęgnację Polonijnego Ducha i krzewienia kultury polskiej za wszelką cenę. Tutaj chodzi raczej o bycie chrześcijaninem, który jest zawsze swojakiem, kimś bliskim, bo pomagającym dostaniu się do Królestwa Niebieskiego.

To z tym „krajem-Ojczyzną” identyfikuje się dzisiaj św. Wojciecha, Prusy w zamiarze ich ewangelizacji, i każdego człowieka na ziemi niezależnie od pochodzenia i kultury.

Niech święty Wojciech patronuje nam, Polakom, zawsze w wypełnianiu misji ewangelizacji innych wiarą w Zmartwychwstałego Jezusa Chrystusa.


ks. Karol Porczak MS – duszpasterz w parafii pw św. Piotra i Wszystkich Świętych w Peterborough (Wielka Brytania)