Słyszeć Boga, aby kochać…

Początek tego fragmentu po raz kolejny podkreśla, że inicjatywa jest nadal w rękach Jezusa, który przechodzi. On jest tym, który nieustannie jest w ruchu. Przyprowadzają głuchoniemego do Niego, Jezus uzdrawia, ponieważ to On wcześniej wyszedł na spotkanie. Jezus porusza się w kierunku drugiego.

Ewangelia mówi nam, że wszędzie można spotkać Jezusa, który porusza się swobodnie nawet w tych regionach, które są pogańskimi.

Często myślimy, że spotkamy Jezusa w świątyni w Jerozolimie, ale zauważmy, Tyr to miejsce pogańskie, Sydon to miejsce pogańskie, Galilea to miejsce pogańskie, Dekapol to miejsce pogańskie… Spotykamy Pana tam, gdzie „jesteśmy niewierzący”. W braku wiary możemy spotkać Jezusa, a nie wówczas, gdy jesteśmy przekonani, iż mamy silną wiarę. Wówczas, gdy trwamy w „niewierze” Jezus wychodzi nam na spotkanie. Od początku historii zbawienia tak się dzieje. Człowiek oddala się od Boga, a Bóg wychodzi mu na spotkanie i pyta: „Adamie, gdzie jesteś?” Adam odpowiada mniej więcej w taki sposób: „Ukryłem się, nie wierzę Ci, uwierzyłem innemu słowu!” Pogaństwo jest głuchotą na Bożą miłość i do takich wychodzi na spotkanie Bóg.

Ludzie pragną spotkania z Jezusem, ponieważ chcą żyć. Nie szukają doktryn ani kto wie czego: szukają życia! W takim czy innym przypadku są to poganie, którzy idą szukać życia nie tylko dla siebie, ale szukają życia także dla kogoś innego.

Piękne jest również to, że jest ktoś, kto przyprowadza do Boga. Nie mówi się kto, ale są jacyś ludzie, którzy to czynią. Nam również zdarzyło się, że byliśmy prowadzeni przez innych na spotkanie z Panem. Nas wszystkich. Nikt nie dotarł na spotkanie z Panem sam, ktoś nas poprowadził. Pośrednictwo drugiego jest zatem bardzo ważne, ale punktem dojścia nie jest drugi, ale to, że proszą, aby „położył na nim rękę”, jest to bezpośredni kontakt wiary z Nim. Ręka wyraża moc, nakładanie rąk oznacza przekazywanie swojej mocy. Moc Boga polega właśnie na słuchaniu i mówieniu, na mocy komunikacji i komunii. Jedyną mocą Boga jest słowo prawdy, które przywraca człowieka samemu sobie i wyprowadza go ze złudzenia i fałszu.

Osoba przyprowadzona do Jezusa jest głucha, bełkocząca, która może wydawać pewne dźwięki, ale nie może się komunikować nie słuchając. Jest to choroba, która wskazuje na trudności w komunikacji. Trudność mówienia wynika z niezdolności lub niemożności słuchania. To, co musi zostać uzdrowione, to przede wszystkim możliwość słuchania. Zarówno słuchanie jak i mówienie wskazuje zdolność do komunikacji, pozwala na pełną relację, a ta choroba nie pozwala na komunikację.

Bycie głuchym jest ciężką chorobą z ludzkiego punktu widzenia, ponieważ jest się odciętym od każdej myśli, każdej idei, każdego słowa, każdego dźwięku. Wszystkie połączenia mózgowe są tworzone głównie przez słuch. Dla kogoś, kto nie słyszy, wszystko jest absurdalne, nawet najpiękniejszy wiersz, najpiękniejsze wyznanie miłości, najpiękniejsze słowo.

I wszyscy jesteśmy głusi na fundamentalne słowo, które nas konstytuuje: człowiek może istnieć, jeśli rzeczywiście wierzy, że jest kochany przez ojca i matkę oraz przez Boga, i że jesteśmy owocem miłości. Jeśli nie wiemy, jeśli nie słuchamy tego słowa miłości, które jest podstawowym przykazaniem Boga, ponieważ Bóg jest miłością, wszystko jest absurdem, i wówczas jaki jest sens życia? Jezus pragnie uzdrawiać nas, abyśmy mogli słyszeć o miłości Boga i drugiego człowieka do nas, oraz abyśmy mogli komunikować miłość wobec innych.

Jezusie uzdrów moją głuchotę i niewiarę w Twoją prawdziwą miłość!

ks. Jacek Pawłowski MS