Zaproszeni do życia z Trójcą

Ewangelia (Mt 28, 16-20)

Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi

Jedenastu uczniów udało się do Galilei, na górę, tam gdzie Jezus im polecił. A gdy Go ujrzeli, oddali Mu pokłon. Niektórzy jednak wątpili. Wtedy Jezus podszedł do nich i przemówił tymi słowami:
«Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata».

Bóg jest zawsze usatysfakcjonowany w boski sposób swoją doskonałą jednością osób Trójcy świętej. Nie potrzebuje naszej pomocy w tym, aby się dobrze czuć jako Bóg i wspólnota osobowa. Jest w pełni zadowolony ze swojej chwały, wszechmocy i niewyobrażalnych dla nas możliości stwórczych, których nawet wieczność nie jest w stanie ograniczyć. Zanim Bóg stworzył świat i pozwolił płynąć czasowi, aż do wyznaczonego wolą Ojca kresu, nic nie stało i nie stanie na przeszkodzie w zakłóceniu boskiej Tożsamości, którą objawił nam w pełni Jezus zstępując na Ziemię.

Bóg jest hojny i dlatego nie chce się zadowalać swoją własną chwałą i doskonałością: chce się nią podzielić. I nie wybrał Aniołów na tych, których obdarzyć chciał w swoim zamiarze godnością przybranych synów bożych, ale wybrał nas – ludzi. Tych, którzy są powiązani z materią, bo mamy naturę duchowo-cielesną. Duch Święty nas porywa do życia w Trójcy świętej, a ciało jest zwieńczeniem przeogromnego, ale ciągle ograniczonego czasem i przestrzenią, wszechświata. Ten wszechświat stoi przed nami otworem, jesteśmy w zamiarze Boga jego zarządcami. Podstawową rzeczą, której nam się nie udało utrzymać jest nieśmiertelność, bo straciliśmy ją po grzechu pierworodnym. Dlatego Adam i Ewa, którzy powinni żyć aż dotąd, umarli, a po nich każdy z nas, niezależnie od tego, jak długo żyje. Chociaż na końcu świata, ci, którzy będą wtedy żyli nie umrą, tylko zostaną przemienieni. Niemniej świat jest nasz, chociaż jego opanowanie rozciągnęło się w czasie i powolutku się nam daje poznać dzięki przekazywanej wiedzy i doświadczeniu z pokolenia na pokolenie. A mogłoby być tak cudownie, bez śmierci i trudu…

Ale co tam! Okoliczności życia na ziemi się zmieniły, ale cele zasadnicze pozostały bez zmian: Bóg chce mieć każdego z zaistniałego na ziemi człowieka swoje dziecko. Grzech nas poturbował, pokłócił, wymaglował naszą tożsamość i zeszpecił nasze podobieństwo do Stwórcy, ale nie odebrał nam prawa do nazywania się Dzieckiem Boga i zachowywania się jak Dziecko Boga!

Przecież jesteśmy wszyscy z góry zaplanowani jako towarzysze Ojca, Syna i Ducha Świętego, którzy chętnie się otwierają na przyjęcie całej rzeszy ludzkiej do swojej doborowej kompanii. Już zadatek tej decyzji znalazł się w Bogu ponieważ Jezus wstępując do Nieba wziął ze sobą na wieczystą pamiątkę naszą naturę, ludzką naturę, czyli człowiecze ciało i duszę o imieniu Jezus Chrystus, którymi zarządza jedna osoba boska: Syn Boży.

I my jesteśmy do tej Trójcy zaproszonymi jako członkowie Boskiej Wspólnoty: wszyscy mamy prawo do boskiej adopcji wypisanej in blanco w momencie naszego poczęcia.

W ciągu życia mamy szansę potwierdzić to wybranie, albo odrzucić.

Jedno jest pewne: Bóg nie zmienia swojego zdania w stosunku do każdego z nas do końca naszego życia na ziemi, jakkolwiek krótko czy długo ono trwa. On widzi w każdym z nas kandydata do wspólnoty Boskiej w niebie i będzie nam w Jezusie towarzyszył w osiągnięciu tego celu.

Nieodwołalnie, aż – jak mówi Jezus w dzisiejszej Ewangelii – do skończenia świata.

I niech o tym się dowie każdy człowiek na ziemi!

ks. Karol Porczak MS