Poczekaj na innych!

Mój znajomy, mąż i ojciec pięciorga dzieci, wybierał się z rodziną w podróż samochodem do Hiszpanii. Miałem im towarzyszyć w podróży. Przygotowywali się do wyjazdu tak długo, że wyjechaliśmy w końcu z sześciogodzinnym opóźnieniem. W konsekwencji zamiast noclegu na plebanii jednego z naszych domów zakonnych w Niemczech trzeba było przenocować u rodziców tego znajomego mieszkających w bloku we Wrocławiu, którzy mieli tylko trzypokojowe mieszkanie. Nie wspomnę o noclegu z najmłodszymi dziećmi na materacu, którzy całą noc – we śnie – wymierzali mi kopniaki w boki i lewe albo prawe sierpowe ciosy w twarz. W trakcie podróży zapytałem, czy często mają takie spóźnienia. Odpowiedział, że prawie zawsze. Szczególnie jest to uciążliwe w niedziele, kiedy wybierają się na Mszę świętą do kościoła. Uśmialiśmy się razem, gdy usłyszałem, że czasem, gdy się tak guzdrali z maluchami to przychodzili na koniec Mszy. Ale w parafii, gdzie uczęszczali, wszyscy byli do tego przyzwyczajeni, i wejście rodziny w czasie trwania liturgii nie było dla nikogo zaskoczeniem. I dobrze, tak powinno być. Dzieci w końcu wyrosną, dojrzeją, staną się bardziej samodzielne, i spóźnianie się skończy. Bo uczestnictwo tej rodziny  Eucharystii nie może być podważone tylko dlatego, że się spóźniali. Widziałem, że robili, co mogli by zdążyć na czas, a dzieci i tak znalazły sposób na zatrzymanie procesu przygotowawczego do wyjścia.

Msza święta to wydarzenie, nie momentalne, ale trwające w czasie. Rozpoczyna się od „W imię Ojca, i Syna i Ducha Świętego…” i kończy się na „Idźcie w pokoju Chrystusa.”. Pomiędzy tymi „znacznikami” wszystko się może wydarzyć. A jeżeli tak, to każdy moment obecności na Mszy świętej jest momentem zbawczym. Nigdy nie wiadomo, który fragment liturgii „zahaczy” moje sumienie, rozum, wolę, wyobraźnię, albo duchowe pragnienie. Człowiek, który pragnie uczesniczyć w Mszy świętej już ma w niej udział od momentu, w którym postanowił się na nią udać, będąc jeszcze np. w łóżku.

Tak jak w przypadku setnika w dzisiejszej ewangelii: postanowił się zwrócić do Jezusa przez posłańców a otrzymał bezpośrednią interwencję Zbawiciela w zdrowie jego sługi. Ot tak, po prostu: „Panie, powiedz tylko słowo a … to się stanie”.

I się stało…

ks. Karol Porczak MS