Wszystko pod osłoną Maryi

Z Księdzem Arcybiskupem Salvatore Pennacchio, nuncjuszem apostolskim w Polsce, rozmawia ks. Bohdan Dutko MS

Rozmawiamy 19 września w 175. rocznicę objawienia Matki Bożej w La Salette, ale jest to także 45. rocznica święceń kapłańskich Jego Ekscelencji. Jak to się stało, że właśnie ta data?

19 września to wyjątkowa data w archidiecezji neapolitańskiej, ale także dla całego regionu Kampanii. Pochodzę z Aversa, gdzie w szczególny sposób obchodzone jest święto św. Januarego (San Gennaro). Św. January jest patronem Neapolu znanym na całym świecie z powodu cudów, na które oczekuje się zawsze jako na znak ojcowskiej troski Pana. Te cuda, gdy się nie wydarzają są czasem także mocnym znakiem wzywającym do nawrócenia i skruchy.

A zatem uroczystości dębowieckie są szczególne…

175 lat temu miał miejsce cud św. Januarego i 175 lat temu Matka Boża ukazała się dzieciom w La Salette. Dlatego wielką radość sprawiło mi zaproszenie przez ojców saletynów przewodniczeniu tej wyjątkowej okazji.

Jeszcze jedną dodatkową okolicznością jest 25−lecie koronacji łaskami słynącej figury Matki Bożej w Dębowcu. Czuję się bardzo zaszczycony tym zaproszeniem. Od czasu mojego przyjazdu do Polski – pięć lat temu – nawiedziłem wiele sanktuariów. Z utęsknieniem wyczekiwałem także tej wizyty, aby być świadkiem wiary przybywających tu pielgrzymów. Widzę to sanktuarium jako ważne centrum maryjne.

Czy to pierwszy kontakt ze zgromadzeniem misjonarzy saletynów?

Ojcowie saletyni nie są dla mnie jakimś nowym odkryciem tu w Polsce. Szczególnie pamiętam pierwsze spotkanie z saletynami, a było to w Myanmar w diecezji Mandalay. Pamiętam ojca Bernarda. Przewodniczył konferencji zwierzchników religijnych w Myanmar. Stworzył Centrum Maryjne w diecezji Mandalay, które jest nie tylko centrum pielgrzymkowym, lecz przede wszystkim centrum dla prezbiterów, dla zakonnic, dla laikatu, dla osób konsekrowanych. Podziwiałem działanie tego ojca misjonarza. Choć bycie tam świadkiem nie jest łatwe, jednak odwaga ojców saletynów wprawiała mnie w podziw, dlatego z przyjemnością przyjechałem do Dębowca. Poznałem wtedy także ojca superiora generalnego zgromadzenia, który wizytował to dzieło w Myanmar. Miałem też przyjemność odwiedzić Grenoble i tam miałem możliwość lepiej poznać kim są saletyni.

Jaki wpływ na powołanie Księdza Arcybiskupa miała Maryja?

W Pompejach jest sanktuarium maryjne, do którego chodziłem już jako dziecko, gdyż znajduje się niedaleko mojego domu. Dzięki Madonnie z Pompejów jestem dzisiaj księdzem, biskupem i nuncjuszem apostolskim. Madonna mnie prowadziła w moim kapłańskim powołaniu. Uczęszczałem do szkoły podstawowej prowadzonej przez Siostry Miłosierdzia w Giuliano, moim rodzinnym miasteczku. To był ostatni rok. Pewnego dnia siostra objaśniała fragment Ewangelii: „Żniwo wielkie, ale robotników mało”. Zaczęła mówić o powołaniu do kapłaństwa, o konieczności posłania robotników do winnicy Pańskiej. Od tego momentu zapaliło się we mnie światełko powołania do kapłaństwa. Dzień później rozmawiałem z tą zakonnicą mówiąc jej: „usłyszałem w sobie coś, co mnie woła na tę drogę. Co mam zrobić?” Ona mi podała bardzo prostą receptę. W klasztorze jest kapliczka i po południu pozwalam ci przebywać w niej przez 10 minut, abyś się pomodlił do Maryi. Madonna z Pompejów jest Matką Bożą dobrej Rady. Wzywaj Ducha Świętego. To był zalążek powołania.

Gdy miałem osiemnaście lat pojechałem do Lourdes. Tam był kluczowy moment rozeznania powołania. Stojąc przed Maryją zrozumiałem, że to znak, że Pan chce, abym niósł Ewangelię światu. Tego dnia trzymałem na rękach dziecko chore na polio, które mnie poprosiło: zanieś mnie do Mamy, zanieś mnie do Mamy. Kiedy byliśmy przed grotą wtedy słyszałem w sobie to mocne „tak”. To ja mam nosić ludzi do Chrystusa i Maryi. Mam być najpiękniejszym pojazdem, jakim można być w tej misji.

Maryja towarzyszyła mi w każdej godzinie mojej drogi. W każdym momencie mojego życia czułem Jej mocną obecność. Od narodzenia, ponieważ urodziłem się 8 września, w dniu narodzin Maryi i tego dnia zostałem ochrzczony.

Znak maryjny pojawia się także w znaku biskupim Księdza Nuncjusza…

Tak. Jest tam gwiazda, która oznacza pobożność maryjną. Oprócz trzech pagórków, które są znakiem Przemienienia są także słowa „Nie lękajcie się, otwórzcie drzwi Chrystusowi”. To są także słowa, które wypowiedziała Maryja w La Salette do dzieci – nie lękajcie się otworzyć drzwi Chrystusowi. Tymi słowami Jan Paweł II zwrócił się do ludzi w dniu swojego wyboru na papieża. Potem jest krzyż – znak męczeństwa, świadectwo w moim biskupim motto, a także róża – znak naszej służby, jaką jest miłość. Wszystko pod osłoną Maryi.

Maryja w La Salette wzywa nas do…

Nawrócenia i pokuty. Łzy Matki pomagają nam zrozumieć, jak bardzo ważny jest żal za grzechy. W katechizmie podkreśla się różne punkty nawrócenia. Dzisiaj jednak trudno ludziom jest tak płakać, o czym mówił papież Franciszek przywołując przykład osoby, która płacze nad swoimi grzechami. Mówił: nauczmy się płakać. Będąc chrześcijaninem trzeba umieć płakać nad sobą. Bardzo jest ważny żal za grzechy, opłakiwanie swoich grzechów, bo ono pomaga nam otwierać oczy na nasze słabości i ułomności. My wolimy raczej otwierać oczy innym, a sami chętnie się bronimy, krytykujemy innych, szemrzemy. Powinniśmy natomiast płakać i mówić: „Panie, przebacz mi”.

Z drugiej strony mamy Pana, który jest zawsze miłosierny i dobry. Jest ojcem, który, jak Matka miłosierdzia, jest Ojcem miłosierdzia. Matka łączy nas z Synem. Mamy bardzo piękne przykłady świętych, np. św. Monika, matka św. Augustyna. Jej łzy i modlitwa doprowadziły do nawrócenia jej syna. Takie są także łzy naszych matek. Podobnie jak nasza niebieska Matka, jest wiele świętych matek, które widzą, że ich dzieci nie zachowują się dobrze, nie znajdują się na właściwej ścieżce. Jest wiele łez matek, wiernych Słowu Bożemu, które modlą się za swoje dzieci, aby weszły na właściwą drogę.

Takie przesłanie płynie do nas z orędzia w La Salette także w naszych trudnych czasach. Również my znajdujemy się w bardzo trudnej sytuacji, abyśmy mogli dostrzec w nas ludzki wymiar i powierzyć się Panu. Z drugiej strony musimy znać nasze ograniczenia i być ufni w pomoc Boga, bo – jak mówił papież Franciszek – „jesteśmy wszyscy na tej samej łodzi”.

Tak więc orędzie, które płynie z La Salette jest bardzo piękne. Obraz Maryi, która płacze, która wskazuje nam Chrystusa obecnego w świetle. Maksymin i Melania zobaczyli silne światło pochodzące od Chrystusa, to światło do którego się można uciec, które nas otacza. To światło to łaska, to światło nadziei, światło paschalne…

Maryja w La Salette ubrana jest w strój ówczesnych kobiet z tamtego górskiego regionu. Czy możemy powiedzieć, że Maryja ukazuje nam drogę inkulturacji w ewangelizacji?

Opatrzność Boża sprawiła, że przejechałem prawie cały świat, prawie wszystkie kontynenty; od Panamy przez Etiopię, Australię, Turcję, Egipt, Jugosławię, Irlandię. Potem, jako nuncjusz byłem w Rwandzie w Afryce. Byłem także na dalekim wschodzie. Przez czternaście czy piętnaście lat byłem w Tajlandii, Birmie, Laosie, Kambodży i Malezji. Potem w Indiach, a także w Nepalu. Wszędzie starałem się gromadzić lokalne znaki (oczywiście bez przesady), które mówiły o życiu Ewangelią. To się nazywa inkulturacja. Cały czas we właściwy sposób, nie popadając w przesadę.

Maryja w La Salette ukazała się w lokalnym stroju, takim jaki widziałem w Korei czy w Tajlandii, bądź w Indiach. I to były bardzo mocne znaki. W Korei, a szczególnie w Kibeho w Rwandzie, gdzie objawiła się Matka Boża. Byłem wtedy nuncjuszem apostolskim. Miałem szczęście śledzić ten proces i uczestniczyć w oficjalnym ogłoszeniu przez biskupa Misago w Kibeho autentyczności objawień. To był czas wielkiej radości. Jest to miejsce maryjne bardzo znane w Afryce, która była świadkiem wielkiej tragedii ludobójstwa i ogromnej brutalności. Teraz jest tam ciągle głoszone orędzie pojednania. To pojednanie miłości. Księża pallotyni, także z Polski, stworzyli tam Centrum Pojednania i Pokoju.

La Salette zostało nazwane przez pielgrzymów sanktuarium pojednania. Także Maryja nazywana jest Matką pojednania…

Chciałbym przypomnieć jedno zdanie z Adhortacji Apostolskiej Reconciliatio et paenitentia Pawła II, w którym jest mowa o Maryi jako Matce Pojednania, które mówi, że w rzeczywistości Maryja stała się sojusznikiem Boga w dziele pojednania na mocy swojego Bożego macierzyństwa. To bardzo mocne zdanie.

W La Salette Maryja kończy swoje przesłanie wezwaniem do misji: „A więc Moje dzieci ogłoście to całemu Memu ludowi”.

To jest wezwanie do obowiązku misyjnego saletynów nie tylko w Europie, lecz przede wszystkim w Azji, a także w Afryce. Ojcowie saletyni niosą z odwagą orędzie Maryi z La Salette, które jest orędziem Chrystusa. Chrystus musi być w centrum naszej misji. To On w niej powinien się objawić. Często my, pyszni, mówimy: zrobiłem to czy tamto, a przecież to Chrystus stoi w centrum naszego życia. Maryja na Niego wskazuje, także w La Salette.