HOMILIA
Znowu te
pieniądze
Swego czasu pewien dziennikarz zapytał podobno Marka Twaina czy nie
uważa, że Biblia jest zbyt trudna do zrozumienia dla przeciętnego czytelnika.
Amerykański pisarz, z właściwą sobie ironią miał odpowiedzieć, że dla niego trudniejsze
do przyjęcia są te fragmenty, które rozumie niż te, których nie rozumie.
Właśnie dzisiaj mamy do czynienia z fragmentem, którego dosłowne znaczenie nie
budzi żadnych wątpliwości jednak jednocześnie jest to fragment, który doczekał
się tak wielu rozbieżnych interpretacji jak mało który w całej Ewangelii.
Bardzo dobrze obrazuje to pewna
anegdota, która opowiada o pewnym biedaku, który rozpaczliwie szukał pracy. Nie
mogąc znaleźć, żadnego odpowiedniego zajęcia zawarł z Bogiem układ deklarując,
że od tej chwili będzie oddawał na rzecz kościoła 1/10 swoich dochodów. Na
początku zarabiał bardzo niewiele, ale zawsze gdy zarobił dolara przychodził do
swego kościoła by rzucić na tacę 10 centów. Z biegiem czasu jednak jego
sytuacja znacząco się poprawiła i nie zarabiał już dolara tygodniowo, ale 10000
dolarów i ślub złożony Bogu zaczął mu mocno ciążyć. Postanowił więc udać się do
swego proboszcza i porozmawiać z nim prosząc o zwolnienie ze złożonego ślubu.
Rezolutny proboszcz po chwili namysłu odrzekł, że oczywiście nie może zwolnić
go ze ślubu, który bogaty już wówczas jego parafianin złożył wobec samego Boga,
ale może się pomodlić, aby sprawił On by jego rozmówca stracił swoją fortunę i
znów zaczął zarabiać jedynie dolara tygodniowo.
Prawda zawarta w tej anegdocie
dotyka nas wszystkich o ile gdy jesteśmy ubodzy słowa Jezusa nie budzą
naszych zastrzeżeń o tyle nasza aprobata maleje wprost proporcjonalnie do
zasobności naszego portfela. Oczywiście nie jest to uniwersalne prawo jednak
wyjątki od tej reguły nie są zbyt liczne.
Zewnętrzne i wewnętrzne ubóstwo
Oczywiście taka sytuacja stała się pożywką dla wielu krytyków Kościoła,
którzy do dzisiaj wskazują, że człowiek swoją interpretacją może znacząco poszerzyć
ucho igielne, o którym mówi Jezus. Okazuje się wówczas, że bogatemu nie jest aż
tak trudno wejść do królestwa niebieskiego. Klemens Aleksandryjski w swojej
homilii na temat Mt 19 wskazywał jednak, że istnieje również niebezpieczeństwo
bardzo powierzchownego potraktowania słów Jezusa: można rozdać swój majątek,
ale całym sercem być przywiązanym do dóbr materialnych. Cóż z tego, że staję
się biedakiem, kiedy ciągle zazdrosnym okiem patrzę na tych, którzy posiadają
majątek. Czasami pod płaszczem ubóstwa kryje się bardzo sprytnie zakamuflowane
przywiązanie do pieniądza. Człowiek, który tylko zewnętrznie zadeklarował swoje
ubóstwo ciągle mówi o pieniądzach innych, wskazując jak niesprawiedliwa jest
jego sytuacja, w której nie ma tyle pieniędzy ile chciałby mieć.
Jeszcze ci biedacy
Na jeszcze ważny szczegół dzisiejszej Ewangelii zwraca uwagę św. Jan
Chryzostom, który mówi o tym, że nie wystarcza sprzedać swój majątek trzeba
jeszcze sprawić, by skorzystali z niego biedni. Więc nie chodzi o same
pieniądze chodzi przede wszystkim o to, by wszystko co posiadam służyło
miłości. Majątek, który posiadamy może służyć do ranienia innych bądź do
budowania więzi międzyludzkich. Oczywiście i tutaj bardzo często dochodzi do
nadużyć, gdyż pieniądze można również wykorzystać do uzależniania ludzi od
siebie i manipulowaniu nimi.
Nowe życie
Św. Ambroży komentując błogosławieństwa z Mt 5 zauważył, że pierwszym z
ośmiu błogosławieństw jest to, które dotyczy ubogich. Święty biskup Mediolanu
wyciągnął z tego wniosek, że nie jest ono jedynie pierwsze w porządku
chronologicznym, ale jest bramą i źródłem dla wszystkich pozostałych. Tak
naprawdę jak wskazuje przykład bogatego młodzieńca, który przyszedł do Jezusa
po radę nie można pójść za Jezusem będąc przywiązanym do swojego majątku. Z
drugiej strony ożywcza odnowa Kościoła (św. Antoni pustelnik, św. Franciszek z
Asyżu) zawsze jakoś wiązała się z radykalnym oparciem się na Bogu i z
dowartościowaniem ubóstwa.
ks. Marcin Ciunel MS