HOMILIA
Marność
nad marnościami
Kilka lat temu usłyszałem
takie świadectwo od 86 letniego mężczyzny, gdy odwiedziłem go w jego
samotności. Od kilkunastu lat był więźniem swojego mieszkania w bloku na
czwartym piętrze. W chorobie stracił nogę i był kaleką zdanym na łaskę ludzi,
którzy mu pomagali w zakupach. Pan Bóg doświadczył go jednak ciężkim krzyżem. W
czasie okupacji jako młodzieniec ukrywał się przed Niemcami w lesie i cały rok
jego mieszkaniem była nora po jakimś zwierzęciu. Później prześladowała go
władza ludowa i nękała przez całe dorosłe życie, ponieważ miał inne spojrzenie
na przyszłość Polski i związany był z nurtem patriotycznym wrogim powojennym
władzom. W wieku pięćdziesięciu paru lat zmarł jego 27 letni syn, niedługo
potem żona. Pomimo tych rożnych doświadczeń był miłośnikiem życia. Kiedy
rozmawiałem z nim wspominał swoje życie. Mówił wówczas: widzę je, jak na dłoni. Wszystkie wydarzenia przeszły mu przed oczy. Wtedy powiedział, jak Kohelet w dzisiejszym
czytaniu: wszystko to było marność nad
marnościami. Niedługo potem zmarł.
By
nie przegrać życia.
Troje ludzi jest
wspomnianych dziś w Ewangelii: Herod, Eliasz i Jan Chrzciciel. Jakże inny był
ich los. Herod był katem Jana Chrzciciela. Do dzisiaj jest symbolem okrutnego
władcy, który nie liczył się z sumieniem. Wewnętrzny głos, który słyszał w
spotkaniu z nauczaniem Jana Chrzciciela niepokoił go, lecz on ubrany w pychę władcy, wybierał odgłosy
przepychu tego świata. W osobie Jana chciał zabić prawdę, której zabić nie
można. Wybierał to, co sprawiało mu
krótką radość. Z perspektywy czasu stracił życie, choć chciał go zyskać,
zachować, zatrzymać, jak chwilę przyjemności. Jan Chrzciciel zaś życie zyskał
tracąc je z ręki kata. Eliasz, wielki Prorok, wybraniec Boży swoje życie w
pewnym momencie uważał za przegrane. Wyczerpany różnymi życiowymi problemami
musiał uciekać przed próbującą go zabić królową siadł pod drzewem, pod
janowcem, i chciał umrzeć. Jego wysiłki szły na marne, ludzie nie chcieli
słuchać głosu Boga. Ale Bóg nie zostawił Eliasza samego. Ze snu zbudził go
anioł i trącając go, rzekł: Wstań,
jedz!. Eliasz zobaczył podpłomyk, czyli placek z chleba i zaczął go
spożywać. Anioł kazał mu jeść do sytości. Wstań,
jedz, bo przed tobą długa droga mówił. Mocą tego pokarmu Eliasz szedł
czterdzieści dni i czterdzieści nocy aż do Bożej góry Horeb. Słowo Boże uczy
nas w tych wydarzeniach, które słyszymy mądrości. Marność prawdziwa to nie
trudne życie, związane z krzyżem, bo Jezus dał odpowiedź przez swoją Paschę, że
w Nim jest ŻYCIE. Prawdziwa marność nad marnościami, to krótkowzroczność, która
się z Bogiem nie liczy i okrada nas ze Zbawienia. Niech słowa Psalmu, którym
modli się dziś Kościół prowadzi nas do celu i ukazuje właściwą perspektywę
życia, a Eucharystia nas karmi i umacnia, by dojść do celu:
Naucz nas liczyć dni nasze,
byśmy zdobyli mądrość serca.
Powróć, o Panie, jak długo będziesz zwlekał?
Bądź litościwy dla sług Twoich.
Ks. Kazimierz W. MS