HOMILIA
Sobota, XV Tydzień
Zwykły
A mógłby
się ocalić
Wybory moralne
Przejmujący i
bezwzględny w swojej ocenie jest prorok Micheasz w dzisiejszym
pierwszym czytaniu. Bez ogródek mówi, że kto chce uczynić zło,
to je uczynić może, bo nieprawość i zło jest w mocy jego rąk.
Od początku istnienia człowieka mamy taką możliwość wyboru, z
której szczególnie po grzechu pierworodnym korzystamy z
ochotą, bez drżenia, od czasu do czasu reflektując się, że to
jest grzech. W literaturze i w masowych produkcjach filmowych czasem
żongluje się tą władzą w niby żartobliwym stylu:
sienkiewiczowskim mogłem cię pchnąć nożem, ale nie pchnąłem
lub schwartzennegerowskim puszczam cię wolno skierowanym do
człowieka trzymanego za jedną nogę nad przepaścią. Co mówi Pan
Bóg na tego rodzaju postępowanie? Oto Ja zamierzam zesłać na
to plemię niedolę, aby nie ułatwiać nam tego procederu
złego postępowania. Może się nawrócimy
Jak Go zgładzić?
To pytanie dociera
do Jezusa, który podejmuje decyzję o oddaleniu się z tego miejsca,
gdzie zostało to pytanie postawione. Ale nie ustaje w swoich
czynnościach uzdrawiania tych, którzy za Nim poszli. Uzdrawiania
wszystkich, którzy za Nim poszli. Uzdrawiając ich zabrania
surowo ujawniania Go jako Mesjasza, Proroka i Uzdrowiciela
wszystkiego, co chore. Surowo zabrania. Nie chce utrudniać procesu
wykluczania Go ze społeczeństwa jako wichrzyciela i nowinkarza
porywającego tłumy. Dlaczego? Robi to po to, aby ukazać inny
rodzaj władzy: decydowania o tym, aby zło i nieprawość zaczęły
Go miażdżyć swoją niegodziwością i ohydą. Bo Mesjasz to ten,
który pokonuje śmierć, pokonuje zło, pokonuje grzech. I to wtedy,
kiedy się z nim styka. Nie można pokonać śmierci, zła i grzechu
bez spotkania się z tymi doświadczeniami. Trzeba umrzeć, aby
pokonać śmierć; trzeba doświadczyć zła, aby pokazać, że nie
ma ono władzy nade mną; trzeba przyznać się do grzechu, aby go
osaczyć i pokonać łaską Miłosierdzia Bożego.
Bo mógł Chrystus
zejść z krzyża, zamanifestować swoją władzę i zdolności,
przedstawić się oficjalnie autorytetom społeczeństwa żydowskiego.
Dostałby pokojową nagrodę Nobla, zapisałby się w historii
milowych kroków medycyny, stanąłby obok mądrego Salomona w
Panteonie sław filozofii, poznałby Go cały świat celebrytów
show-businesu i VIP-ów politycznych.
Nie zrobił tego, bo
nie chciał. Gdyby tak zrobił, to by się ocalił. W tym świecie
doczesnym, ale nie w świecie przyszłym i wiecznym.
ks. Karol P. MS