Jest nadzieja na wydanie owocu…

Pierwsze czytanie zawiera bardzo pocieszającą wiadomość, że Słowo Boże nie ma w swojej dzałalności „pustych powrotów”. Czy się wie, czy się nie wie, praca Słowa jest skazana na sukces, ponieważ Bóg nie przyjmuje go z powrotem dopóki nie zrobi swojego: zapaść w serce, zapuścić korzenie i … kiedyś wydać owoc.

Ponadto źródło Słowa – proklamowanie Ewangelii i głoszenie kerygmatu w Kościele – jest naznaczone tylko jednym wydarzeniem: powtórnym przyjściem Pana Jezusa, czyli Paruzją. Przed tym wielkim dniem podaż Słowa     N I E    U S T A N I E !!!! Nie ma takiej opcji! Więc jest szansa na to, że wielu go usłyszy w jakimś momencie i w jakimś stopniu przed końcem świata.

Św. Paweł w drugim czytaniu także dodaje bardzo pocieszające słowa, w których zapewnia, że chociaż zostaliśmy poddani marności to jednak nasze zbawienie opiera się nie na sukcesach wydawanych owoców, ale na NADZIEI, że takowe możemy wydać, jeżeli poddamy się pod wpływ Słowa Bożego przy jakiejkolwiek nadarzającej się okazji. Oczywiście między najszczytniejszą liturgią słowa w czasie Mszy świętej, aż po krótkie „napotkanie” cytatu z Pisma świętego w gazecie, istnieje olbrzymi wachlarz możliwości przeniknięcia Słowa do serca. Jednak każda z tych okazji jest oparta na NADZIEI, do której Słowo Boże się przywiązuje, aby człowiek mógł się przemieniać w jakimkolwiek stopniu w dziecko Boże. Nie porzucajmy tej nadziei i nie lekceważmy tych „okruchów” Słowa Bożego, które niespodziewanie możemy spotkać. Każdy z tych okruchów/fragmentów/wzmianek ma MOC wydać owoc, a wystarczy tylko mieć na to nadzieję…

I Ewangelia o siewcy, która dzisiaj może być czytana w krótszej formie – bez wyjaśnienia Jezusa – dla tych, jak mi się wydaje, co już przylgnęli do Słowa. Oraz forma dłuższa – kompletna – dla tych, którzy jeszcze mają wątpliwości, czy w ogóle są pod działaniem Słowa Bożego, bo np. nie chodzą do kościoła.

Słowo Boże jest szeroko rozsiewane na świecie i istnieje wiele kanałów jego przekazu: wystarczy tylko nastawić ucha. Zabawnym jest fakt, że Jezus w dzisiejszej Ewangelii dorzuca jedno krótkie zdanie: „kto ma uszy, niechaj słucha”. Czyli można w skrócie powiedzieć, że warunkiem przyjęcia Słowa Bożego nie jest dyspozycja serca, ducha, ciała, okoliczności i warunków, tylko bycie „uszatkiem”, tzn. bycie w posiadaniu uszu (!). Masz uszy: ciesz się, bo jesteś statutowym adresatem Słowa Bożego. Chcesz ten statut definitywnie odrzucić: daj sobie obciąć uszy!

Tak na marginesie: może to było powodem uzdrowienia Malchusa, któremu porywczy Piotr dziabnął ucho w Ogrojcu. Jezus przywrócił mu status „posiadacza” ucha: bo była nadzieja, że mu się to ucho przyda do posłuchania i może owocnego przyjęcia Słowa Bożego w późniejszym okresie, kiedy już się skończy zawierucha z tym „fałszywym mesjaszem”, w którego pojmaniu uczestniczył. Przynajmniej tyle o nim wiemy, że był sługą arcykapłana, miał krewnego, który rozpoznał Piotra i znamy jego imię. Co się z nim stało ? Nie wiadomo! Ale kto wie, czy może status „uszatka przywróconego” dał mu potem okazję do przyjęcia wiary w Jezusa, Syna Bożego, i dostąpienia zbawienia …

I jeszcze jeden margines: grunty, na które padają ziarna Słowa Bożego są różne i mają tendencje do zmian. Na lepsze i na gorsze: takie są ludzkie serca i umysły. Ale jest w nich też zachęta do służby bliźnim:

– tymi, którzy nie rozumieją słowa, trzeba się opiekować, aby czort im nie zabierał tego, co wpadnie do ich serca. I tak się dzieje, bo do sakramentów dopuszczamy osoby z niepełnosprawnością umysłową;

– tym, którzy są niestali, trzeba towarzyszyć, być z nimi w parze. Wtedy jest nadzieja, że się nie zrażą trudnościami. I tutaj chyba leży polecenie ewangelizacji w parach: raz jeden jest mocny, raz drugi, ale ciągle są razem i praca idzie naprzód;

– tym, którzy wpadli w nałogi, różnego rodzaju, trzeba nieustannie proponować pomoc i nie zrażając się ich obojętnością ciągle liczyć na to, że się na pomoc kiedyś zgodzą. Bo inaczej wpadną w rozpacz…;

– tym, którzy są ziemę żyzną i wydają owoce, trzeba okazać wdzięczność i docenienie, aby jeszcze bardziej użyczali swoich talentów i zdolności do pomnażania dobrobytu swojego oraz wspólnoty, do której należą. Bo stać ich na to, aby wydawać plony coraz większe.

A jaki jest główny owoc żyznego serca? Jest nim miłość Boga w miłości bliźniego!

Bo z miłości będziemy sądzeni i w tej dziedzinie liczy się wszystko…

ks. Karol Porczak MS