Z Ewangelią związana jest na stałe „niezachwiana nadzieja”, o której mówi dzisiaj św. Paweł w liście do Kolosan. Właściwie to wyraża w tym krótkim tekście, prezentowanym w dzisiejszej liturgii, pewien sarkazm. Przypominając Kolosanom, że byli obcy i wrodzy w stosunku do Boga w swoim myśleniu, ale teraz zostali przywołani do niepowtarzalnej możliwości stania się świętymi i nieskalanymi, zarzuca im to, że są chwiejni w nadziei (!) Nic nie można zarzucić obietnicom, które nam zostawił Zbawiciel: jesteśmy wszyscy uznani za godnych i wartych ocalenia; jesteśmy poprzedzeni Zmartwychwstałym do życia wiecznego, które jest naszym dziedzictwem z wyboru Boga; jesteśmy prowadzeni przez Ducha Świętego w każdej sytuacji bez wyjątku do dobra, piękna i prawdy. I na dodatek Bóg nieodwołalnie zadeklarował nam Swoją Miłość do każdego z nas. Gdzie tu miejsce na brak nadziei, skoro właściwie te obietnice są „oznaczone” praktycznymi dowodami, że tak się dzieje.
Bardzo więc jest zasadna dzisiejsza odpowiedź na to czytanie w psalmie responsoryjnym: „Bóg podtrzymuje całe moje życie”. I jeszcze raz: gdzie tu jest miejsce na jakiekolwiek wątpliwości w stosunku do obietnic danych przez Boga?
Problem jest w pojmowaniu tej tajemnicy. Znowu święty Paweł w pierwszym liście do Koryntian wyjaśnia prostą kwestię: „(…) głosimy tajemnicę mądrości Bożej, mądrość ukrytą, tę, którą Bóg przed wiekami przeznaczył ku chwale naszej, tę, której nie pojął żaden z władców tego świata; gdyby ją bowiem pojęli, nie ukrzyżowaliby Pana chwały” (por.1 Kor 2, 7-8). Brakuje nam zrozumienia tych tajemnic. Mam nadzieję, że jeżeli ten brak zrozumienia, brak pojmowania rzeczy Bożych – jeżeli nie jest zawiniony z własnego wyboru przez brak nawet chęci do spróbowania zrozumieć – będzie nas chronił przed potępieniem.
Ponadto trudno nam się oderwać od przyzwyczajeń. Nawet najprostsze praktyki, zastosowane „zbyt nowatorsko” wybijają nas z rytmu i zmuszają do elastyczności wobec zmieniającej się wokół nas rzeczywistości. W dzisiejszej Ewangelii Jezus z uczniami są po prostu głodni, więc zrywają pożywne kłosy, aby się posilić będąc w drodze. Niestety nawet głód nie jest argumentem wobec tych, którzy widzą w posiłku pracę zabronioną w szabat. Ci to chyba zupełnie nie chcą pojąć, o co tutaj chodzi z tym szabatem: zamiast być w tym dniu na specjalnym spotkaniu i przeżywaniu relacji z Bogiem i bliźnim oni szukają powodu do tego, aby „nie uszczknąć” czegoś z obowiązku powstrzymania się od pracy.
Widocznie i dla nich podnoszenie łyżki i widelca do ust może się okazać podnoszeniem ciężarów zabronionym w szabat.

ks. Karol Porczak MS


