„On odwrócił się i rzekł do nich: «Jeśli ktoś przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem.” Takie właśnie słowa Jezusa usłyszeliśmy w dzisiejszej ewangelii. Są one szokujące, gdyż mówią o nienawiści do ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego. Czasami te słowa z dzisiejszej ewangelii św. Łukasza są one łagodzone innym fragmentem ewangelii, w którym Jezus mówi, że jeśli ktoś kocha bardziej ojca, matkę, żonę, dzieci, braci i siostry, i siebie samego niż Jezusa, to nie może być Jego uczniem. Trzeba te dwa podobne fragmenty ewangelii połączyć w całość. Możemy się domyślać, także w kontekście jeszcze innych słów Jezusa, które usłyszeliśmy kilka tygodni wcześniej, kiedy Jezus mówił, że nie przyszedł na ziemię, aby przynieść pokój, ale miecz, że w rodzinach z Jego powodu będzie dochodzić do rozłamów, ojciec przeciw synowi, matka przeciw córce, syn przeciw ojcu, córka przeciw matce, dwoje będzie przeciw trojgu, troje przeci dwojgu. Możemy się domyślać, że Jezus miał takie sytuacje na myśli, kiedy jego uczniowie będą zmuszeni wybierać pomiędzy Nim a swoimi rodzicami, czy innymi członkami rodziny, i wtedy takie decyzje będą powodować rozłam w rodzinach, nawet bardzo głęboki rozłam do tego stopnia, że druga strona będzie odczuwać nienawiść, czy będzie myśleć, że własne dzieci znienawidziły rodziców z powodu jakiegoś szaleństwa religijnego. Jezusowi nie chodziło o to abyśmy nienawidzili czy to własnych rodziców czy innych członków rodziny, wręcz przeciwnie, abyśmy ich kochali Jego miłością, ale także mogli w trudnych momentach nie być zaślepieni uczuciem czy więzią rodzinną, kiedy musimy wybierać Jezusa, nawet w sytuacji utraty własnego życia.
W takiej sytuacji stanęła młoda chrześcijanka z początku trzeciego wieku na arenie w Kartaginie, Vibia Perpetua, szlachetnie urodzona Rzymianka, która nie chciała zaprzeć się Chrystusa, dlatego musiała zginąć na arenie, rzucona dzikim zwierzętom. Nie pomogły prośby jej ojca, który ją zaklinał na wszystkie świętości, apelował do jej instynktu macierzyńskiego, bo w więzieniu urodziła dziecko, które potrzebowało matki. Jednak Perpetua nie uległa tym namowom swojego ojca. Możemy sobie tylko wyobrazić, co mógł czuć w swoim sercu jej ojciec, który nie mógł zrozumieć decyzji swojej córki. Całkiem możliwe, że czuł nienawiść, albo myślał, że musi ona chyba jego i jej własne dziecko mieć w pogardzie, czy nawet nienawidzieć, skoro woli umrzeć za jakiegoś szaleńca religijnego, niż pozostać ze swoimi najbliższymi.
Niech święci, którzy żyli na codzień ewangelią Jezusa pomogą nam nie tylko dobrze rozumieć słowa Jezusa, ale także podejmować właście i trudne decyzje w naszym życiu wiary.



