Faryzeusz i celnik

Dzisiejszy fragment Ewangelii pobudził mnie do następującej refleksji, którą się dzielę.

Dlaczego modlitwa faryzeusza nie była dobra?

Tylko dlatego, że powinna mieć dwie części, a on poprzestał na tej drugiej, a nie zaczął od pierwszej. A dlaczego modlitwa celnika była dobra, ale czegoś jej brakowało? Z tego samego powodu. Zaczął dobrze, ale nie dokończył.

A teraz bardziej konkretnie. Każda modlitwa, czyli wzniesienie myśli, serca, woli, pragnień ku Bogu musi zaczynać się od uznania własnej grzeszności i przyznania Bogu pierwszeństwa. Jestem naprawdę grzesznikiem, ale grzesznikiem, odkupionym przez Chrystusa, i dlatego wszystko w moim życiu ma sens i się liczy przed Bogiem. Bóg mi dał wszystko, a przed wszystkim rozum i wolną wolę i liczy na moją z Nim współpracę.

Ale zaraz potem ma być wdzięczność za to kim, z pomocą łaski Bożej jestem. A więc wdzięczność za to, że nie jestem złodziejem, cudzołożnikiem, zabójcą, oszustem, itp. A mógłbym być przecież, polegając tylko na własnych siłach, gdyby nie Boża łaska, Boża miłość, ale i moja współpraca, modlitwa, wierność w małym, modlitwy rodziców, przyjaciół.

Ten drugi zapomniał, nie uwzględnił tej prawdy. Dopiero w połączeniu tych dwóch rodzajów modlitwy otrzymujemy pełny obraz tego, kim jest Bóg i kim my jesteśmy w Jego oczach.

Panie, pomóż mi widzieć prawdę o Tobie i o mnie w pełnym świetle.

Amen.

Ks. Henryk Kuman MS