Racjonalizm to kierunek w filozofii, zwany również aprioryzmem, który cechuje rozumowanie dokonywane niezależnie od doświadczenia. W pewnym sensie jest to przewidywanie zdarzeń czy wyniku działań na podstawie posiadanych informacji. W sytuacjach życiowych nasz racjonalny sposób myślenia określamy „zdrowym rozsądkiem” lub bardziej jowialnie „chłopskim rozumem”. Takim rozumem kierowali się uczniowie Jezusa, gdy zobaczyli około pięciu tysięcy ludzi, którzy przyszli do Niego skrytego na pustkowiu. A, że zrobiło się do tego późno pomyśleli logicznie: lepiej będzie jeśli oni się rozejdą i każdy kupi sobie coś do jedzenia, bo sami mamy do zaoferowania tylko pięć chlebów i dwie ryby.
Cudowne nakarmienie wielkiego tłumu, po którym zebrano jeszcze dwanaście koszy ułomków, musiało być ogromnym szokiem dla ówczesnych zdroworozsądkowców. Pierwszym celem cudu Jezusa w dzisiejszej Ewangelii jest wzbudzenie wśród nas wiary, że On ma władzę nad materią i że jest w stanie dać nam chleb, który wszystkich nasyci. Był to cud wprowadzajacy do cudu Eucharystii.
W pierwszym zdaniu czytamy, że Jezus usłyszał o śmierci swojego krewnego Jana Chrzciciela. Ktoś, kto dowiaduje się o tragicznej, niespodziewanej stracie bliskiej mu osoby nie ma ochoty na brylowanie w tłumie. Jezus reaguje jak większość ludzi w takich sytuacjach – oddala się, chcę być sam, szuka ciszy i spokoju, by móc z Bogiem przemodlić tę druzgocącą wiadomość . Ale w tym dramatycznym ludzkim doświadczeniu nie popada w cierpiętniczy egocentryzm. On wszystkim nam grozi w takich sytuacjach. Jezus przeżywając wielki ból nie traci z pola widzenia potrzeb drugiego człowieka. „Ujrzał tłum, zlitował się nad nimi i uzdrowił chorych”. Miłość Chrystusa do człowieka każe mu wyjść z zamkniętego kręgu czarnych myśli.
Być może ktoś przeżył lub przeżywa obecnie podobne chwile i może niekoniecznie jest to śmierci bliskiej osoby. Ogarniający nas smutek ma bardzo wiele przyczyn: zdrada, kłopoty finansowe, rozwoj sytuacji na świecie, w kościele, w ojczyznie czy choroba itp. Warto w takich momentach próbować dostrzec innego człowieka wokół mnie. Może w godzinie największego smutku warto zapytać przechodzącego sąsiada czy współsiostrę, współbrata: „Jak leci? Czy wszystko jest u ciebie ok?”. I szybko przekonam się, że odrobina empatii, okazanie litości czy mała pomoc mogą wywołać w innej osobie wielki efekt a i mnie będzie łatwiej wracać do normalności. Dzięki takiemu „nic” lub „niewiele” doświadczający mojego zainteresowania może się rozweselić, nabrać optymizmu, chęci życia, działania. Może się dzięki temu radykalnie zmienić lub gruntownie nawrócić. Trzeba nam tylko uwierzyć, że nasze „mało” lub „niewiele”, jeśli trafi w ręce Jezusa, może się przemienić w wielkie dobro. To nic, że jest nas coraz mniej w kościele i że jesteśmy coraz starsi. Może Pan Bog chce byśmy byli tą odrobiną zaczynu, z którego narodzą się wielkie rzeczy?
Pierwszą zasadą działania, w której bezgraniczne zawierzenie Bogu powinno współpracować z racjonalizmem sformułował święty Ignacy Loyola: „Tak ufaj Bogu, jakby całe powodzenie spraw zależało od Boga a nie od ciebie. Tak jednak dokładaj wszelkich starań, jakbyś ty sam miał to wszystko zdziałać, a Bóg nic”.
Ofiarujmy Jezusowi nasze „wielkie nic” (ziarno gorczycy, zakwas, sól, wdowi grosz, napełnienie stągwi wodą, 5 chlebów i 2 ryby) aby dokonywał wielkich cudów. Amen.
Ks. Witold Kuman MS