Dzisiaj, które się nie skończy

Homilia księdza biskupa Michała Janochy, biskupa pomocniczego diecezji warszawsko-praskiej, wygłoszone w Bazylice Matki Bożej Saletyńskiej w Dębowcu w Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki 1 stycznia 2022 r.

„Niebo jest tam, gdzie kocham i będę kochana, i to się nigdy nie skończy”.

Przełom starego i nowego roku uświadamia nam upływ czasu. Wczoraj była okazja do refleksji nad tym rokiem, który przemijał. W kościołach gromadzili się ludzie, żeby podziękować za wszystko, co się w tym czasie wydarzyło, przeprosić za to, co było złe, a dzisiaj stajemy u progu nowego roku.

Oczywiście, ten podział jest umowny, uwarunkowany kalendarzem astronomicznym, niemniej jest ważny i potrzebny, żebyśmy się na chwilę zatrzymali, spojrzeli wstecz, spojrzeli w przód, bo takie spojrzenie prowadzi do refleksji, że wszystko, co w życiu robimy jest w pewnym sensie ostatnie i w pewnym sensie pierwsze. Każdy poranek, poranna modlitwa, śniadanie, rozmowy, spotkania z bliskimi, to wszystko, co tworzy tkankę naszego życia składa się z wydarzeń pojedynczych i niepowtarzalnych.
Przełom starego i nowego roku pomaga głębiej uświadomić sobie tajemnicę czasu, który pojawił się wraz ze stworzeniem świata. Nie potrafimy ogarnąć naszą wyobraźnią tajemnicy stworzenia i sytuacji Boga poza czasem, bo nasze myślenie jest z tym przemijającym czasem związane, a jednocześnie nasza wiara jest pełna tęsknoty za spotkaniem, za nieskończonością, za pełnią… Ziemski czas jest stworzony wraz ze stworzeniem świata, kosmosu i mikrokosmosu, którym jest każdy człowiek…

W ten czas mierzony upływem kolejnych, przemijających pór roku, jesieni, zim, wiosen, mierzony kolejnymi odcinkami nowych, następujących po sobie lat, zstępuje Bóg posyłając swojego Syna, który staje się człowiekiem. To jest wydarzenie przełomowe w dziejach całego kosmosu. Wydarzenie, jakiego nie byłby w stanie wymyślić człowiek, jakiego nie ma w żadnej religii, bo w żadnej religii nie ma wiary w tajemnicę, że Bóg się staje człowiekiem, że staje się jednym z nas, że przychodzi na świat z ludzkiej matki.

Dziś szczególnie wspominamy Maryję wybraną, Niepokalaną. Jezus przez trzydzieści lat dzieli los zwykłych ludzi, zwykłych dzieci, młodzieńców, mężczyzn oddających się codziennej pracy. Dopiero w ostatnich trzech latach objawia swoje bóstwo i ginie zabity jak pospolity złoczyńca. Przedziwny scenariusz, któremu nadaje sens ostateczne zmartwychwstanie. Dlatego w radości Bożego Narodzenia jest już coś z bólu krzyża i coś z chwały zwycięstwa nad śmiercią.

Kairos
Żeby użyć adekwatnego słowa do tego momentu, w którym odwieczny Bóg, Stwórca Nieba i Ziemi staje się człowiekiem… W Liście do Galatów czytamy, że „kiedy nadeszła pełnia czasu” (tak to przetłumaczono na język polski). Święty Paweł używa słowa, którego nie umiemy przetłumaczyć na żaden współczesny język, bo nie mamy takiego słowa. Grecy mieli na to słowo pojęcie Kairos, to jest moment, w którym wieczność styka się z doczesnością, to jest moment, w którym niebo styka się z ziemią, to jest moment, w którym Bóg staje się człowiekiem. Moment, od którego liczymy nową erę.

Żadnej innej ery już nie będzie wbrew temu, co mówią inni prorocy. To jest nasza era, bo Bóg stał się jednym z nas, żeby nam dać życie wieczne. Stąd życie człowieka z jednej strony jest odkrywaniem Boga w chwili obecnej – i to jest jedno z największych odkryć, jakie możemy dokonać w życiu, i ono się nigdy nie skończy, bo Bóg jest nieskończenie większy, niż nasze ciasne umysły i serca – a z drugiej strony na tej ziemi dobro i piękno jest wymieszane ze słabością i grzechem. I stąd tęsknota. Człowiek jest rozpięty pomiędzy tym, co jest dziś i teraz, a tęsknotą za pełnią i za wiecznością. Nie da się zrozumieć wieczności bez zrozumienia wagi chwili obecnej, bez zrozumienia tego, co Grecy nazywali Kairos, bez odkrycia tego, że to tutaj i teraz dokonuje się zbawienie, że to tutaj i teraz Bóg przeprowadza ze mną swoją historię życia. Jest to jedno z największych odkryć, które jest jak ląd bez końca, to jest nieskończenie większe niż odkrycie Ameryki.

Kiedyś Matkę Teresę z Kalkuty zapytał dziennikarz – w takim czasie jaki przeżywamy teraz – które wydarzenie mijającego roku uważa matka za najważniejsze? Ona spojrzała mu w oczy i powiedziała: naszą rozmowę w tej chwili. Piękna odpowiedź! Odpowiedź świętej. Odpowiedź kogoś, kto przeżywa Boga obecnego w chwili obecnej.

Św. Ekspedyt
W starych kościołach jeszcze można zobaczyć obrazy albo rzeźby świętego Ekspedyta. To był żołnierz armii rzymskiej, który odkrył chrześcijaństwo i – tak jak wielu w czasach starożytnego Rzymu – stanął przed koniecznością wyboru: albo wyrzekam się Chrystusa i wybieram życie, albo wyrzekam się życia i wybieram Chrystusa i idę na śmierć. On wybrał to drugie.

Św. Ekspedyt jest przedstawiany w stroju rzymskiego żołnierza. Opisy jego męczeństwa mówią, że był kuszony, żeby się wyprzeć, żeby przełożyć to wyznanie wiary na później. Św. Ekspedyt jest przedstawiany jak depcze czarnego kruka, który kracze. To słowo jest dźwiękonaśladowcze. Po łacinie brzmi kras, to jest jutro. I ten kruk mówi: kras, jutro. To jest pokusa, której bardzo chętnie ulegamy wszyscy. Zrób to jutro, wyspowiadaj się jutro, jutro pojednaj się z bliźnim, którego obraziłeś, zrób coś, co powinieneś zrobić teraz, a na co nie masz ochoty – zrób jutro. To jest bardzo poważna pokusa, która sprawia, że ludzie żyją nieobecni w chwili obecnej, nie ma ich tutaj.

Ekspedyt depcze tego kruka, który kracze kras – jutro i trzyma w ręku krzyż z łacińskim napisem „hodie” – dziś. Jesteśmy bardzo często kuszeni, szczególnie młodzi myśleniem o jutrze, budowaniem różnych projektów w przyszłości. Starsi, którzy przeszłość mają za sobą, kuszeni są do tego, żeby bez przerwy myśleć o przeszłości, co prowadzi często do porównania, że dawniej to było lepiej. Ocenia się teraźniejszość w imię wyidealizowanej przeszłości.

Te pokusy mogą być nęcące, bądź straszące, ale wyprowadzają nas z tego, co jest dziś i tutaj. A Królestwo Boże nie jest jutro, Królestwo Boże nie jest wczoraj, Królestwo Boże nie jest gdzieś, gdzie mnie nie ma. Często ulegamy takim pokusom. Dziewczyny czy kobiety myślą: o gdybym była piękniejsza… Starsi mówią: och, gdybym był młodszy… O, gdybym miał więcej pieniędzy, gdybym miał lepsze zdrowie… Wiele z tych rzeczy nigdy się nie spełni i człowiek żyje niezadowolony i nieobecny.

Jesteśmy uwięzieni
Misjonarze w Afryce często powtarzają powiedzenie ludów afrykańskich, które jest uniwersalne, bo można je spotkać we wszystkich kulturach: „Pan Bóg nawiedza nas często w domu, ale nas tam nie ma”. Nie ma nas tam, bo jesteśmy uwięzieni w przeszłości, we wspomnieniach, albo w przyszłości, w planach.
To może być więzienie słodkie lub trudne, lub straszące, ale zawsze jest więzieniem. Oczywiście człowiek jest utkany z przeszłości i z planów na przyszłość, i to jest coś dobrego. Człowiek się składa ze swojej przeszłości i z myślenia o przyszłości, ale czasami to myślenie może stać się więzieniem, niestety, dla wielu więzieniem dożywotnim. Bóg nawiedza nas często w domu, a nas tam nie ma, bo jesteśmy, gdzie indziej. Wiemy dobrze, że można siedzieć w kościele, wykonywać wszystkie czynności, odpowiadać słowami, ale myślą być gdzieś indziej. Można z kimś rozmawiać, ale tak naprawdę nie być w tej rozmowie całym sobą, być gdzieś indziej. I życie ucieka, a Bóg jest obecny w tym, co jest w tej chwili, radosnym, wzniosłym, trudnym, smutnym, zwyczajnym, codziennym… To jest wielka tajemnica obecności Boga w chwili, która jest.

Była całą sobą
Możemy się tego uczyć od Maryi, która była całą sobą, gdy nagle przyszedł do Niej posłaniec z Nieba i wywrócił do góry nogami całe Jej życie, a ona się na to zgodziła. Była tu i teraz całym swoim jestestwem. Być całym sobą tu i teraz to jest wielka sztuka. Od świętych możemy się tej sztuki uczyć. Święta Tereska od Dzieciątka Jezus napisała kiedyś bardzo prosty wiersz, a jednocześnie dotykający istoty tego, o czym mówimy.

„Moja pieśń na dzień dzisiejszy”
Me życie jest cieniem, me życie jest chwilką,
Co ciągle ucieka i ginie.
By kochać Cię, Panie, tę chwilę mam tylko,
Ten dzień dzisiejszy jedynie!…
O jutro się modlić nie jestem ja w stanie,
Choć nie wiem, jak życie popłynie;
Dziś strzeż mnie, dziś broń mnie, dziś tylko, o Panie,

Przez dzień ten dzisiejszy jedynie.
Gdy myślę o jutrze, przejmuje mnie trwoga,
Tak smutno na łez tej dolinie;
Lecz próby ja pragnę i cierpieć dla Boga
Przez dzień ten dzisiejszy jedynie.
Przy Sercu Twym blisko nie smucę się znojem,
Ni walką, ni trudem – to minie;
Ach, weź mnie, o Jezu, i w Sercu skryj Twoim
Na dzień ten dzisiejszy jedynie.
Ach, skończy się wkrótce to moje wygnanie,
Wiecznego blask zalśni mi słońca,
I śpiewać Ci będę na wieki, o Panie,
To „dzisiaj” bez kresu i końca.

Wieczność to jest nieustające dzisiaj, to jest miłość, która się nie skończy. Doświadczamy, że na ziemi wszystko się kończy, nawet najgłębsza przyjaźń, miłość się kończy i życie się kiedyś skończy, a przez paschę Chrystusa, w którą przez chrzest jesteśmy włączeni, jesteśmy włączeni w to dzisiaj, które się nie skończy.

Przed laty, jako młody ksiądz, pracowałem w Laskach ucząc dzieci niewidome i z lekkim upośledzeniem umysłowym. Moja uczennica, Basia, była wtedy w klasie siódmej czy ósmej (ale to był poziom może dziecka z klasy pierwszej) na pytanie co to jest niebo, podniosła rękę – co mnie zdziwiło, bo ona nigdy nie zabierała głosu – skleciła zdanie, które brzmiało mniej więcej tak: „niebo jest tam, gdzie kocham i będę kochana, i to się nigdy nie skończy”.
Pomyślałem, że ta mała Basia niewidoma, z upośledzeniem psychicznym więcej zrozumiała, niż my zdrowi i widzący. Niebo jest tam, gdzie kocham i będę kochać, i to się nigdy nie skończy. To jest pragnienie każdego człowieka, każdego – czy jest katolikiem, czy prawosławnym, czy jest buddystą, czy jest ateistą. Każdego człowieka, bo wszyscy jesteśmy współistotni, bo wszyscy mamy jedną naturę stworzoną na obraz i podobieństwo Boże i pragniemy miłości, która się nie skończy, która wykracza poza śmierć, poza grób, poza ludzką słabość.

W każdym jest to nieusuwalne pragnienie i właśnie na to pragnienie odpowiada Bóg stając się człowiekiem i ofiarowując swoje człowieczeństwo na krzyżu i zmartwychwstając.
O jutro się martwić nie jestem ja w stanie,
Bo nie wiem, jak życie popłynie,
Dziś strzeż mnie, dziś chroń mnie, dziś tylko, o Panie,
Przez dzień ten dzisiejszy jedynie.